Ile pasażerów na metr kwadratowy – plan transportowy m. st. W-wy
Według urzędników, na metrze kwadratowym tramwaju i autobusu powinno się zmieścić cztery-pięć osób, choć w Poznaniu zakładają, że może być i sześć i dopiero przekroczenie tej ilości pasażerów wymusza zmianę pojazdu na większy lub dołożenie dodatkowego wozu na trasę. M. in. na podstawie tego wskaźnika tworzona jest siatka połączeń.
Plan transportowy dla Warszawy i okolic zakłada, że w warszawskich autobusach i tramwajach ma być 4 osoby na metr kwadratowy w godzinach szczytu przewozowego. Mówiąc szczerze nie jest to jeszcze europejski standard, gdzie zakłada się max. 3 osoby stojące, choć gdy są z plecakami, to 1 metr kwadratowy i dla 3 osób może być za mało.
A co na to pasażerowie? – sprawdzili krakowscy dziennikarze
Reporterzy ze specjalną platformą badawczą wysokich technologii (dwie sklejone skoczem kartki, które razem dały kwadrat 100 na 100 centymetrów) przeprowadzili eksperyment na pasażerach. Ci, chcąc przyczynić się do upowszechniania nauki, dziarsko wskakiwali na „urządzenie”. Nie kryli słów krytyki.
– Chyba powariowali. Nie żyjemy przecież w Chinach, żeby tak ludzi ściskać – stwierdziła Ola. A może krakusi są zbyt delikatni i nie wiedzieć czemu przeszkadza im oddech współpasażera, który stoi z nimi nos w nos niczym Adamek z Kliczko przed walką? No cóż. Jako mieszkańcy królewskiego miasta mają swoje przywileje, szczególnie że władze od lat chwalą się, że mamy dziewiątą z kolei najlepszą komunikację na świecie.
Pięć osób na metr kwadratowy nie przypadło do gustu krakowianom. – Ludzie mają do tego jeszcze wielkie siatki. A młodzież tornistry i plecaki. Czy wzięto to pod uwagę? – pyta pani Aleksandra. – Żeby było wygodnie trzeba ułożyć się jak puzzle. Gruby przy chudym. W zimie jest ciaśniej, bo ludzie mają kurtki – zauważa z kolei pani Małgosia. – Będzie raj dla kieszonkowców i zboczeńców, którzy lubią podotykać panienki – trąbi na alarm Janina.
Reporterzy znaleźli również umiarkowanego optymistę. – Przecież dziś tłok, np. w autobusie na Ruczaj to jakieś 7-8 osób na metr. Tam się oddychać nie da.
Pasażerowie apelują, aby urzędnicy nie próbowali ich upychać, a uruchomili więcej połączeń. – Co 10, a nie co 20 minut i będzie dobrze. W nr 15 z Huty do Centrum rano nie ma jak szpilki wsadzić – dodaje Janina Borowiec.
– Wyliczenia są brane od fachowców na podstawie badań prowadzonych zarówno w Polsce, jak i w Europie – mówi Jacek Bartlewicz, rzecznik Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie. – Wskazują one, że w Europie Zachodniej taki standard to 3, maksimum 4 osób na mkw. Ponieważ w nowym modelu chcemy do takiego standardu dążyć, określa to liczbę kursów na poszczególnych liniach. Jednak zdaniem prof. Zbigniewa Nęckiego, psychologa społecznego 5 osób na mkw. to „norma wzięta z sufitu pomnożona przez tłoczność szczurów”.
– W takim ścisku naruszana jest nasza strefa intymna – zauważa Nęcki. – Człowiek potrzebuje minimum 50 cm odległości od drugiej, obcej osoby, aby czuć się swobodnie. Powinny być maksymalnie trzy osoby na 1 mkw. Jeżeli dystans mimowolnie się skraca powoduje to naszą niechęć do innych współpasażerów, zaczynamy się denerwować i często nie możemy odnaleźć równowagi psychicznej – dodaje.
No tak, w Krakowie toczy się społeczna dyskusja, bo ludzie chcą jeździć jak ludzie a w Warszawie zawsze inaczej. Po co dyskusja i tak zrobimy po swojemu. Może twórcy warszawskiego planu chcąc w pozycji – Poprawa standardu systemu transportu zbiorowego – naprawdę poprawić przyjęli by europejski wskaźnik max. 3 osoby.
Przyjęcie takiego wskaźnika miałoby wiele pozytywnych aspektów dla warszawskiej komunikacji. Po pierwsze zmniejszyłby się tłok, autobusy byłyby mniej obciążone, a przez to wydłużyłby się okres ich eksploatacji – aspekt ekonomiczny. Mniejsze zuzycie to mniejsze koszty naprawa, itd., itd.
Szkoda, że twórcy planu transportowego nie brali tego pod uwagę i nie konsultowali z MZA czy TW.















