Może jeszcze nieświetlana, ale jakaś przyszłość jest
W dniach 19-20 października 2015 roku w Warszawie odbywał się IV Kongres Transportu Publicznego. Bardzo specjalistyczna impreza branżowa, wypełniona licznymi dyskusjami, prelekcjami związanymi z szeroko rozumianym transportem miejskim i podmiejskim, która ma m. in. za zadanie określić kierunki rozwoju. Drogę jaka mają iść m. in. przedsiębiorstwa transportu miejskiego.
Jako, że „Rozdroża” od kilku lat na swych łamach przekonują, pokazują, że przyszłość publicznego transportu zbiorowego musi opierać się na zdrowych, przewidywalnych zasadach, a te gwarantują tylko nadzorowane przez samorząd własne, wewnętrzne firmy transportowe – zainteresowała nas na Kongresie dyskusja związana z kwestią zlecania usług przewozowych firmom zewnętrznym.
Generalnie uczestniczący w dyskusji szefowie firm zarządzających transportem miejskim (Warszawę reprezentował dyrektor ZTM) widzieli możliwość zlecania usług firmom zewnętrznym, ale w ograniczonym zakresie na poziomie nie więcej jak 15-20 procent całości zadań. W dodatku, o co żeśmy także postulowali, firmy zewnętrzne muszą mieć taki sam standard zatrudnienia (umowy o pracę, a nie zlecenia), obsługi technicznej (własna baza remontowo-naprawcza), itd. jak firmy samorządowe. Bo tylko wtedy można mówić o jakiejkolwiek konkurencji cenowej, jakościowej, itd.
Jednak uczestnicy dyskusji podkreślali i był to głos dominujący, że mając własnego, samorządowego przewoźnika z pewną rezerwą przewozową, można się czuć bardzie komfortowo pod względem możliwości zapewniania usługi w każdych warunkach, również awaryjnych, czego w większości przypadków nie zapewnia prywatny przewoźnik. Dodatkowo posiadanie własnego, samorządowego przewoźnika pozwala na duże inwestycje, gdyż zainwestowane w przewoźnika pieniądze pozostają w mieście i generują zyski dla miasta, a nie dla zewnętrznego przewoźnika np. z Cypru.
Cieszy nas, a jednocześnie pokazuje, że nasze apele, polemiki nie były wołaniem na puszczy, że wreszcie po latach powstaje pewien, niepodważalny dogmat, prawda oczywista – że transport publiczny nie może być towarem rynkowym, którego cena często podlega spekulacji ze szkodą dla pasażera. Transport publiczny musi być regulowany przez samorząd.
Z dziennikarskiego obowiązku musimy zacytować wypowiedz szefa ZTM – Wiesława Witka, która pokazuje, że warszawski ZTM coraz odważniej myśli o rozwoju własnych, samorządowych przewoźników.
„Jakość i bezpieczeństwo. Szef ZTM podkreślił, że ważna przy zlecaniu przewozów jest kwestia ich jakości. W ostatnich latach często MZA świadczyły usługę na znacznie wyższym poziomie niż prywatni przewoźnicy. Istotną kwestią jest bezpieczeństwo społeczne. – To fundamentalna kwestia. Mając MZA, czujemy się komfortowo. Muszę mieć pewność, że autobus o piątej rano wyjedzie – mówi Wiesław Witek. – Największą zaletą jest elastyczność. Usługa transportu to jak ciepła woda w kranie. Problem widzimy wtedy, gdy jej nie ma.”[1]
Takie słowa mówią tylko jedno. Wreszcie ZTM dostrzegł, że MZA to podstawa publicznego transportu zbiorowego w Warszawie. Sprawdzony partner. Partner, który ma swoje miejsce i warto w niego inwestować.
A dla nas pracowników MZA to gwarancja, że firma będzie istniała dalej i ma szanse na rozwój. A rozwój, to nowe miejsca pracy i co tu dużo mówić – szansa na lepsze zarobki.
Także koleżanki i koledzy mając pewien komfort psychiczny oparty na pewności stabilizacji firmy, możemy spokojniej pracować.
[1] Portal internetowy „Transport publiczny”, Witold Urbanowicz 20 października 2015 r. art. „KTP 2015. Własny przewoźnik to bezpieczeństwo przewozów”.















