Idzie o ludzką godność
Wydawać by się mogło, że mamy teraz lepiej wykształcone społeczeństwo, obyte na różnych salonach w zasady dobrej etyki, wzajemnego poszanowania swojej godności, itd. Nieograniczony dostęp do różnych elektronicznych zabawek oferujących najlepsze wzorce, przykłady jak postępować by być prawym, inteligentnym dżentelmenem, damą z dobrego domu powinien mobilizować i wyzwalać „pęd” do osiągnięcia doskonałości.
Niestety, jest zupełnie odwrotnie. Jakimś dziwnym trafem społeczeństwo nie czerpie wiedzy z dobrych wzorców a z tych najgorszych, najbrutalniejszych pełnych wulgaryzmów i co najgorsze coraz częściej „wylewa” w niekontrolowany, masowy „potop” na ulice. Ów potop, wlewa się także do komunikacji miejskiej.
Rzecz nie jest nowa i w zasadzie można powiedzieć jest tak stara, jak sama komunikacja zbiorowa. Np. Express Wieczorny z 31 lipca 1958 roku donosił:
„669 skarg na pasażerów złożyli pracownicy tramwajów.
Do działu prawnego MPK wpłynęło tylko w samym czerwcu 1958 roku – 669 raportów pracowników służby ruchu, złożonych na pasażerów, ubliżających konduktorom, jeżdżących bez biletów, agresywnych, powodujących bójki, itd.”
Ot, krótka, lakoniczna notatka, przytoczona jednak nie dla zobrazowania, że sprawa nie jest nowa, a dla zobrazowania, że właściwie nic się nie zmieniło. Dalej mamy brutalną, wulgarną, miejmy nadzieję, że być może w nieco mniejszym stopniu jak 60 lat temu – publiczność. Dalej jest nierozwiązany problem, który ponownie zaczyna przybierać niepokojące rozmiary. Wskazują na to coraz częściej wpisy kierujących pojazdami w karty drogowe. Właściwie nie ma dnia by nie było przynajmniej 7-8 wpisów: pasażer ubliżał, pasażer opluł szybę kabiny, itd. Chociaż podana liczba może być znacznie wyższa. Niestety, nie wiemy, jaka może być, gdyż prawdopodobnie nikt już w TW ani w MZA nie prowadzi takich statystyk, jakie prowadziły ówczesne MPK czy MPA. Jednak, nawet nie chodzi o to, aby znać dokładną liczbę tylko o to, aby coś z tym zrobić, albo przynajmniej zacząć robić, bo jeszcze ten „potop” można zatrzymać, zmniejszyć jego rozmiary.
Wiemy, że sprawa nie jest łatwa, złożona, wymagająca wielu działań nie tylko samych MZA czy TW, ale wspólnie z ZTM-em, Strażą Miejską czy Policją. Zapewne także ze szkołami, rożnymi środowiskami. Że wymaga nie roku, a wielu, wielu lat stałego, systematycznego działania. Jednak chyba najwyższa pora, aby zacząć coś w tej sprawie robić. Jeśli pozostawimy ją sami sobie, to nie zdziwmy się, jak zacznie się ona sam „regulować”. Czyli mówiąc krócej coraz częściej zacznie dochodzić nie tylko do potyczek słownych pasażerów z kierującymi, ale również rękoczynów, bójek, itd., bo przecież gdzieś ta agresja musi znaleźć swój upust.















