To, co najbardziej lubią „tygrysy”

Nieubłaganie wiosna zbliża się do nas dużymi krokami. Wraz z nią nie tylko odradza się przyroda, ale i ponownie, niczym niechciane chwasty w ogrodzie, powracają coroczne problemy, typu: rowery, klimatyzacja, itd. Wraz z nimi wzrasta liczba skarg na prowadzących pojazdy, drobne utarczki słowne zakończone słowami – ja pani, panu pokażę czy „delikatnych przepychanek”.

W temacie przewozu rowerów tramwajami, autobusami wiele zrobiono, nadal wiele się robi i zapewne wiele jest jeszcze do zrobienia.

O ile wśród prowadzących pojazdy nauka o przewozie rowerów robi powolne postępy, to wśród właścicieli jednośladów napędzanych siłą mięśni nóg, idzie opornie, żeby nie powiedzieć, że wcale. Czasami nawet odnosi odwrotny skutek, który powoduje siłowe wprowadzenie przez rowerzystów nowych zasad w myśl zasady – ja wiem lepiej. Niestety, to powoduje na zarządcy komunikacji miejskiej (ZTM) w Warszawie ciągłe i nieustanne „nauczanie” rowerzystów o ich prawach i obowiązkach, praktycznie przez cały rok a szczególnie intensywnie w tzw. sezonie rowerowym na różne sposoby. Sposobów dotarcia z wiedzą do miłośników bicykli są dziesiątki, jeśli nie setki w formie słownej, graficznej poprzez plakaty, monitory wewnątrz pojazdowe, reklamy na przystankach, itd. Niewątpliwie ta nauka jest kosztowna, ale konieczna i niezbędna i właściwie znacznie tańsza od odstąpienia od niej. Nie naszym zadaniem, jako związku zawodowego jest pokazywać konkretne, skuteczne rozwiązania, a raczej sygnalizowanie pewnych zjawisk, które mają niekorzystny wpływ na wykonywanie pracy przez prowadzących pojazdy. Gdyż dbanie o warunki pracy naszych związkowców jest jednym z podstawowych zadań. Takimi niekorzystnymi zjawiskami są konfliktowe sprawy z przewozem rowerów, zarówno na linii kierowca – rowerzysta, jak i rowerzysta – pasażer, gdzie arbitrem często musi być kierowca.

Dlatego też w imieniu naszych związkowców, jak także w imieniu wszystkich prowadzących pojazdy komunikacji miejskiej, zwracamy się z uprzejmą prośbą do ZTM-u o rozpoczęcie stałego, na wielu płaszczyznach „nauczania” rowerzystów o przysługujących im prawach i obowiązkach. Nie tylko w formie krótkotrwałej akcji, ale całorocznej kampanii informacyjnej, edukacyjnej w pojazdach, na przystankach czy nawet w formie lekcji w szkołach. Należy mieć nadzieję, że za kilka lat również w Warszawie taka stała akcji przyniesie oczekiwane efekty, jak ma to miejsce w Gdańsku, Poznaniu.

A swoją drogą – to, dlaczego w Warszawie na pojazdach komunikacji miejskiej nie ma piktogramów mówiących, ze dany pojazd przewozi rowery a inny nie i w dodatku ile ich może przewieźć?