Czyżby czas „normalności”?

ZTM ogłosił przetarg dla firm prywatnych na przewóz warszawiaków od początku 2016 roku. Umowy mają obowiązywać przez 8 lat na obsługę linii w sumie 100 autobusami (50 solo i 50 przegubowców). Nowością dla firm prywatnych jest m. in. to, że muszą podobnie jak MZA zapewnić nie tylko nowy tabor, ale wraz z nim tzw. pakiet socjalny dla kierowców. Krótko mówiąc – kierowcy mają być zatrudnieni na pełny etat, a nie umowy śmieciowe. Nowością jest także to, że kierowcy mają mówić… po polsku. No, może nie biegle, ale na poziomie średnio zaawansowanym, to znaczy takim, aby w miarę rozumieli co się do nich mówi, czego oczekuje i potrafili w miarę na postawione pytania odpowiedzieć.

Wymóg zatrudnienia na pełny etat dla prywatnych przewoźników będzie nie małym wyzwaniem, gdyż ograniczy firmom prywatnym zatrudnianie m. in. obcokrajowców, których potrafili nawet trzymać za kółkiem 44 godziny (ukraiński rekordzista), ale ograniczy również zatrudnianie „na lewo” kierowców z innych firm dorabiających „na boku”. Niestety, również z MZA.

DSCN7794Nowością dla firm prywatnych będzie również okazanie się pełnym zapleczem technicznym do codziennej obsługi pojazdów (czytaj – pełnego i sprawnego wyposażenia na trasie).

Jednym słowem, ZTM jakby próbował urealnić m. in. nasze, zgłaszane od wielu lat postulaty o uczciwej, rzetelnej konkurencji w zakresie przewozów pasażerów. Skoro MZA ma rywalizować stawkami za wzkm z prywatnymi firmami, to niech to będzie zdrowa rywalizacja na tych samych zasadach. Nie może być tak, że jeden ma warsztat w stodole, zatrudnia „na lewo”, nie dba o pracowników i zdrowie pasażerów a przez to może zaniżyć stawki, a drugi ma zaplecze, wykwalifikowaną kadrę, pełny pakiet socjalny, inwestuje w rozwój i tym samym nie ma możliwości zaniżania stawki. To nie jest uczciwa konkurencja.

Czy ZTM-owi uda się ten manewr wprowadzania „normalności” w warszawskim ptz? Trudno powiedzieć, ale dobrze się dzieje, że coś w tej sprawie się zmienia. Może na lepsze?

Pewną ciekawostką jest, że ZTM chce „nagradzać” prywaciarzy za spełnienie wszystkich wymagań (a jest ich nie mało) płacąc dodatkowe pieniądze za tzw. innowacyjność.

Np. pięciodrzwiowe autobusy przegubowe, gazowce, hybrydy, elektryki, itd.. Ba, nawet za ponad standardową obsługę niepełnosprawnych czy dokładne podjeżdżanie do krawężnika. Jednym słowem, to co w MZA jest już niemal standardem dla przewoźników prywatnych będzie niezłym wyzwaniem, za spełnienie którego dostaną „nagrodę”.

Jednak jedno jest zastanawiające, dlaczego nikt nie mówi, że MZA za innowacyjność też powinna być wynagradzana dodatkowymi pieniędzmi. Czyżby innowacyjność w MZA jest przypisana firmie jako element stały nie wymagający nagradzania?

Swego czasu i tutaj musimy się przyznać, że z inicjatywy ZZPKM, testowano czeski autobus (solo) SOR NB12 (lipiec 2009), który posiadał 4 pary drzwi. W planach było testowanie 18-metrowego SOR-a z 5 parami drzwi. Nie doszło do testów przegubowca, bo… warszawiacy, a w ślad za nimi ZTM stwierdzili… nieprzydatność autobusu na warszawskich ulicach. Podobno nie potrzeba tylu drzwi, ale w podtekście dało się odczuć, że warszawiacy nie chcą, bo to m. in. czeska lipa, itd., i że Warszawa musi mieć europejskie autobusy, a Czechy to nie Europa. A czy Czechy nie są w Europie? Dzisiaj ZTM dopuszcza te „nieeuropejskie” autobusy na warszawskie ulice.

I pomyśleć, że już 6 lat temu MZA mogło być innowacyjne wprowadzając 5-cio drzwiowe autobusy przegubowe, za które teraz mogłoby dostawać dodatkowe pieniądze. Inną sprawą jest, że 5-cio drzwiowe przegubowce robią się europejskim standardem, a wyniki zakończonego w 2013 roku programu EBSF („European Bus System of the Future” – europejski autobus przyszłości) wręcz nakazują producentom produkowanie w przyszłości właśnie 5-cio drzwiowych przegubowców.

SOR nadal produkuje 5-cio drzwiowe autobusy. Ostatnio dołączył MAN. ZTM nawet podpowiada prywaciarzom, że gdyby wystawili w ofercie fabrycznie nowe przegubowe SOR-y, to dlaczego nie miałyby być nieprzydatne. Cena SOR-a a MAN-a dość istotnie się różni i należy spodziewać się, że SOR-y pojawią się na warszawskich ulicach. Szkoda tylko, że za nie, dodatkowe pieniądze za „innowacyjność” otrzyma prywaciarz a nie MZA.

Jednak warto dodać, że w MZA innowacyjność stanowi pewien atut firmy i gdy tylko w ramach powrotu do „normalności” będzie można należycie go wykorzystać, to zapewne zaskoczy warszawiaków jakaś nowinką. Jednak czy ZTM będzie nagradzać za innowacyjność MZA?

No cóż, pożywiom – uwidzim – jak mawia inny ciekawy producent autobusów zza wschodniej, białoruskiej granicy, firma MAZ, która sprzedała na Górny Śląsk już ponad 100 autobusów, podobnie jak firma SOR.