Czy idąc do tyłu idziemy naprzód?

Od przynajmniej 20 ostatnich lat, Polska miast dążyć do najlepszych europejskich standardów pod względem pracy, wynagrodzenia i poprawy życia dla obywateli idzie w odwrotnym kierunku. Niczym rumuński osioł na karpackiej, górskiej drodze wchodząc pod górę tyłem daje swym ryczeniem całemu światu znać: – idę siłą rozpędu ku dolinie, biegnę by nie powiedzieć – pędzę!

 Bo czyż nie jest najlepszym tego przykładem, że tak jest – praca posłów spod sztandaru PO, przy cichym przyzwoleniu posłów spod flagi PiS nad nowelizacją Kodeksu pracy, w którym będzie przyzwolenie na pracę przez 6 dni w tygodniu, również w sobotę.

Oczywiście za dodatkową opłatą w granicach 100-114 złotych brutto, czyli na rękę ok. 70-80 złotych za dzień. Powiedzmy przy 4 dniach wolnych, sobotach można by było w miesiącu dorobić 280-300 złotych.

 Zapewne wielu skusi ta kwota, bo co dodatkowy grosz to zawsze dodatkowy grosz.

Jednak szczerze mówiąc, gdy przyjrzymy się, co faktycznie kryje się za tą finansowo-motywacyjną zasłoną dymną, to widzimy jedno – kolejny zamach pracodawców rękoma posłów na prawa pracownicze i prawo do życia rodzinnego.

 Jeżeli sugerowane poprawki przejdą głosowanie, to pracodawcy otrzymają prawo do wprowadzenia 6 dniowego tygodnia pracy. Początkowo będą motywować pracowników tym „finansowym miodem” i dobrowolnością, że kto chce, to proszę bardzo. Wielu będzie chciało. Jednak po jakimś czasie ten, który nie będzie chciał, będzie miał niższe notowania u pracodawcy i prawdopodobnie będzie na tzw. czarnej liście tych, którzy nie dostaną podwyżek lub będą do redukcji (podstawa – brak identyfikacji z firmą i niezrozumienie jej potrzeb).

 I w ten to, oto sposób, powiedzmy za 2-3 lata, wszyscy będą „chcieli” pracować przez 6 dni w tygodniu, niektórzy nawet za mniejszy dodatek. A nasz „osioł” będzie głośno ryczał: – patrzcie, nikt ich nie przymuszał, oni po prostu chcą pracować.

 W sugerowanych poprawkach kryje się także przyzwolenie dla pracodawców na zmniejszenie zatrudnienia, bo ludzie będą pracować dłużej i tym samym nie trzeba będzie dodatkowych rąk do pracy. Mniejsze zatrudnienie przy utrzymaniu poziomu produkcji, to oczywiście większy zysk.

 To także przyzwolenie na zdjęcie z sumienia pracodawców troski o zdrowie pracowników, prawo do wypoczynku, prawo do życia rodzinnego, gdyż zawsze powie: – ja nie zmuszam, sami wybierają – kasa albo rodzina.

 I w ten oto sposób znowu „dogonimy”, a nawet prześcigniemy Europę z jej czterodniowym tygodniem pracy, wszak o take wolne Polske walczyliśmy – nie?