Mgliste korzyści z wyboru Donalda Tuska

Wybór Donalda Tuska na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej jest jedną z najważniejszych wiadomości roku. Niewątpliwie jest to osobisty sukces premiera, jednak mgliście przedstawiają się potencjalne korzyści wynikające z tego wyboru dla Polski i Europy. 

Nie ulega wątpliwości, że nominacja polskiego premiera to element szerszej układanki politycznej w UE. Twarde stanowisko Włoch w sprawie funkcji wysokiego przedstawiciela Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa dla socjalistki Federiki Mogherini nie pozwalało na znaczące ruchy. Należało się zatem spodziewać, iż wybór padnie raczej na polityka z Europy Środkowo-Wschodniej, a już na pewno będzie to osoba rekomendowana przez Europejską Partię Ludową (EPP), która wygrała ostatnie wybory do europarlamentu. Tym samym, obiektywnie rzecz biorąc, wybór Donalda Tuska jest zrozumiały. 

 Wielu komentatorów podkreśla „na gorąco” szanse dla Polski wynikające z tego wyboru. Wydaje się jednak, że poza symbolicznymi (a Polacy je uwielbiają), nie powinniśmy oczekiwać wyraźnych korzyści, a już na pewno nie materialnych, bo te są raczej w kompetencji Komisji Europejskiej. Poprzedni przewodniczący Rady, Herman Van Rompuy nie realizował ekonomicznych interesów Belgii. Pośrednio liczyłbym jednak na Donalda Tuska jako tego, który nie dopuści do „rozjeżdżania się” UE na Europę „dwóch prędkości”. Z drugiej jednak strony, Donald Tusk będzie z pewnością dążył do przyjęcia przez Polskę waluty Euro, a w kontekście interesów Polski, nie jest już wybór jednoznacznie korzystny. Premier już po wyborze na szefa Rady Europejskiej mówił o fiskalnej dyscyplinie jako jednym z filarów swoich działań. Czy znowu więc, tym razem w kontekście europejskim, będziemy mieli politykę cięć i oszczędności, która najbardziej uderza w najuboższych?

 Rada Europejska, jako organ, w skład którego wchodzą szefowie wszystkich 28 Krajów Członkowskich UE, to miejsce targów, ścierania się interesów, punktów widzenia, stanowisk i opinii. Niełatwo wysłuchać 28 głosów, a jeszcze trudniej doprowadzić do kompromisu między nimi. Jedna nieostrożna wypowiedź może prowadzić do wybuchu konfliktu, którego nie da się już „przykryć” otwarciem nowego odcinka autostrady, zapowiedzią kastracji pedofilów czy walką z dopalaczami. I tu dochodzimy do głównego problemu związanego z wyborem Donalda Tuska. Obywatele Unii Europejskiej oczekują od przewodniczącego Rady Europejskiej umiejętności poszukiwania kompromisu. Musi być to zatem człowiek DIALOGU. Brak elementarnych podstaw dla prowadzenia dialogu społecznego w Donalda Tuska, jako Prezesa Rady Ministrów w Polsce, lekceważący ton w odniesieniu do partnerów społecznych oraz budowanie hegemonii interesów kapitału kosztem pracowników, wystawiają Tuskowi jednoznacznie negatywną opinię jeśli chodzi o funkcję, jaką będzie pełnił w najbliższym czasie. Jednym słowem, człowiekiem dialogu w Europie nie może być osoba jednostronnie narzucająca innym swoją wolę. Cnotą w tym przypadku musi być umiejętność słuchania, rozważania wszystkich punktów widzenia, rozmaitych racji i interesów.

 Czy Donald Tusk to potrafi? Unikając tego typu zachowań przez ostatnie siedem lat, będzie mu niezwykle trudno. A będzie musiał wsłuchiwać się w głos europejskich związków zawodowych, choćby podczas spotkań w ramach Trójstronnego Szczytu Społecznego. Czy na wstępie zapowie, że „nie będzie przed nimi klękał”?

Inną równie ważną kwestią jest to, iż Polska, przez cały okres rządów Donalda Tuska, nie odstąpiła od tzw. protokołu brytyjskiego i nie podpisała w całości Karty Praw Podstawowych. Trudno mi zaakceptować sytuację, w której na czele jednego z najważniejszych instytucji w UE będzie osoba, która przez siedem lat – i to mimo przedwyborczych obietnic – nie chciała związać własnego kraju z fundamentalnym dokumentem unijnym, stojąc w jednym szeregu z brytyjskimi eurosceptykami.

 Przed Europą niezwykle ważny i trudny okres. Unia Europejska i jej instytucje muszą być sprawniejsze i w znacznie większym stopniu niż do tej pory uwzględniać kwestie socjalne w ramach swojej polityki. Celem dla Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych oraz wszystkich europejskich związkowców jest Europa Socjalna. Europa, dla której cele gospodarcze są równie istotne jak jakość życia obywateli, sprawna polityka społeczna oraz prawa pracownicze. Niestety, to wizja Europy Socjalnej, do której – po wyborze neoliberalnego Donalda Tuska – nie przybliżamy się ani o krok.

Jan Guz – OPZZ