Słoń a sprawa polska

W niedzielę 12 października 2014 podczas konwencji wyborczej w Poznaniu, jeden z liderów podobno jedynej prawej i sprawiedliwej partii, kierując się podobno patriotyzmem gospodarczym, stwierdził, że MZA jako firma, wybierając najtańszą ofertę chińskiego producenta autobusów elektrycznych, podobno uderzyła w krajowy przemysł producentów autobusów. Niestety, tę prawdopodobnie nieprzemyślaną, populistyczną wypowiedź, nastawioną pod tani poklask wielkopolskich wyborców pracujących w wielkopolskich montowniach autobusów – podchwyciła codzienna prasa dolewając swoich fusów zmieszanych z polityką.

 W wyniku tego wszystkiego wynikła mała afera, że niby to nie politycznie, że brak wyczucia politycznego, itd. Afera, która nie powinna mieć miejsca i szkodzi nie tylko MZA, ale szczególnie firmie, która być może w swym marketingowym działaniu sięga już nawet po naciski polityczne. Być może przypadkowo, ale chyba w biznesie powinno być jak najmniej polityki, a czysta, chłodna kalkulacja. Tak jak w działaniu MZA, które działa zgodnie z obowiązującymi przepisami prawnymi w sprawie zamówień publicznych a ogłoszenia o przetargach są zamieszczane w Dzienniku Urzędowym UE i każdy może przystąpić do przetargu.

 Nie wnikając i nie roztrząsając wielu wynikłych przy tym innych drobiazgów, należałoby zadać zasadnicze pytania: – czy jest jakiś polski przemysł producentów autobusów?

Czy można nazwać montownie, składające niemal w 80-90 procentach z importowanych części autobusy – fabrykami autobusów tworzącymi polski przemysł autobusowy?

To, że faktem jest, że w Polsce montuje się najwięcej autobusów w Europie różnych marek, nie upoważnia do stwierdzenia, że mamy w naszym kraju przemysł autobusowy. Bo naprawdę go nie mamy i wiele z tych firm- montowni, może poza jedną czy dwoma, choć nie do końca, wcale nie zabiega, by w swych autobusach montować coraz więcej części produkowanych w polskich fabrykach opartych o polską myśl techniczną. Czyli krótko mówiąc, nie jest zainteresowana rozszerzaniem kooperacji z polskimi producentami części. Tym samym nie jest również zainteresowana budowaniem choćby zalążków jakiegoś przemysłu autobusowego, żeby nie powiedzieć jakiegokolwiek polskiego przemysłu.

A na pewno nie myśli już o wspólnym inwestowaniu w nowe modele, jak robi to np. Volvo inwestując nie tylko w nowe technologie w swoich fabrykach, ale i inwestuje, wspomaga finansowo kooperujące z nim głównie szwedzkie fabryki. Podobnie robią niemieccy producenci. Tamte rynki kooperujących ze sobą producentów w ramach jednego kraju, można śmiało nazwać małym przemysłem autobusowym. Nam, niestety do takich modelowych relacji wspierających krajową gospodarkę jeszcze bardzo daleko, żeby nie powiedzieć, że właściwie nigdy do takich rozwiązań nie dojdziemy. Szczególnie wtedy, gdy podstawowym założeniem „naszych, krajowych producentów” autobusów jest głównie coraz droższy, a nie coraz tańszy montaż (niskie płace – wysoki zysk). Również coraz droższy, bo uzależniony od importu zagranicznych podzespołów zagranicznych producentów, którzy niejednokrotnie sprzedają swoje wyroby drożej do polskich montowni niż do podobnych montowni w swoich krajach. W efekcie takiej, coraz wyraźniejszej tendencji, która zachodzi od kilku lat na rynku autobusowym i stale rozwija się, należy się spodziewać, że wcześniej czy później, tak jak szybko powstawały, tak szybko będą likwidować się montownie autobusów w Polsce.

Po prostu, polskie autobusy będą za drogie.

 Tę tendencję wspierania swoich, krajowych montowni autobusów poprzez dostawę części, podzespołów taniej niż zagranicznym montowniom, widać szczególnie w sektorze autobusów elektrycznych. Ten, kto chce produkować tanie elektryczne autobusy musi mieć tanie, dobre, wydajne baterie, silniki. Jeśli nie od własnego, krajowego producenta, to od powiązanego z nim w ramach jednej ponadnarodowej firmy – kooperanta.

Inną, a wartą podkreślenia sprawą, jest to, że dzisiejsze montownie autobusów tytułujące się polskimi producentami, swego czasu, bez żadnych skrupułów doprowadziły do upadku polskie fabryki autobusów. Fabryki zatrudniające łącznie z kooperantami grubo ponad 30 tysięcy osób. Fabryki, które miały znakomitą kadrę projektantów, świetne projekty i wieloletnie doświadczenie, żeby nie powiedzieć – pięknie zapisały się w historii polskiej motoryzacji.

 Jedyne co im brakowało to, dobrej technologii i politycznej przychylności. No, ale swego czasu polityczna przychylność była naganna i źle widziana, bo jakże mieszać politykę z biznesem opartym na wolnym rynku.

Widać, teraz już chyba można.

 Kończąc warto zacytować dowcip Marii Skłodowskiej-Curie z 1921 roku, znakomicie odzwierciedlający te popełnione fopa przez wzmiankowanego wyżej lidera w Poznaniu:

  W konkursie literackim na temat słonia Anglik przedstawił pracę: „Moje doświadczenia w polowaniu na słonie w Afryce Południowej”, Francuz napisał esej na temat: „Seksualne i erotyczne życie słoni”, a tytuł opowiadania Polaka – „Słoń a Polska Niezależność Narodowa.