Jak nie kijem go, to pałą…

… głosi staropolskie powiedzenie, które ma skrótowo powiedzieć jedno: – tak czy inaczej, jak chcę, to i tak cię ukarzę.

W tym przypadku tym chcącym karać, nie dlatego bo lubi, ale że musi zarabiać w ten sposób pieniądze, jest nasza kochana Inspekcja Transportu Drogowego (ITD), która w ostatnich dniach wynalazła nowy sposób „zasilania” państwowego budżetu poprzez karanie mandatami kierowców autobusów miejskich, szczególnie MZA, za… przewóz na pokładach autobusów rowerów, wózków inwalidzkich i za nieprzestrzeganie zapisów ustawy o czasie pracy kierowców.

Jak na razie nie potrafimy znaleźć odpowiedzi, na jakiej podstawie prawnej ITD szasta mandatami na lewo i prawo w powyższej sprawie (czekamy na odpowiedz na nasze zapytanie m. in. od Zarządu MZA), ale wydaje się nam, że ktoś z decydentów w ITD, który wydał wykładnię prawną inspektorom dającą moc sprawczą do wystawienia mandatu albo czegoś nie zrozumiał, albo czegoś nie doczytał. Być może dla niego autobus miejski i międzymiastowy to jedno i to samo, bo w przypadku tego drugiego to faktycznie nie można w przestrzeni pasażerskiej przewozić rowerów i wózków inwalidzkich a tylko w luku bagażowym. Jednak w autobusie miejskim są nieco inne przepisy przewozu bagażu, a takim jest rower czy wózek inwalidzki, gdyż autobus miejski nie posiada tzw. luku bagażowego.

Dlatego też wydano stosowne regulaminy, zarządzenia, rozporządzenia i całą masę innych powiastek, które mówią jedno – w środkach komunikacji miejskiej pasażer może przewozić w pojazdach bagaż (w tym również rower) i zwierzęta, jeżeli istnieje możliwość umieszczenia bagażu i zwierząt w pojeździe tak, aby nie utrudniały przejścia i nie narażały na szkodę osób i mienia innych pasażerów, nie zasłaniały widoczności obsłudze pojazdu, nie zagrażały bezpieczeństwu ruchu (Regulamin przewozu ZTM, rozdział IV, paragraf 1, ustęp 1).

Czyżby decydent z ITD o tym nie wiedział? Niemożliwe, przecież główna siedziba ITD jest w Warszawie i wystarczy wyjrzeć przez okno, aby zobaczyć, że po ulicach mkną różne autobusy i te czerwone i te zielone i jednak różnią się między sobą. Nie tylko kolorami.

Jak na razie czekamy na odpowiedzi na naszą interwencję od tzw. czynników miarodajnych i sprawczych i uważamy, że wszystkie jednogłośnie dojdą do porozumienia i z pokorą w głosie powiedzą jedno – przepraszamy, zaszło nieporozumienie. Ale czy nam to wystarczy?

A co z tymi, co już zostali ukarani? Co z nimi? Kto im zwróci pieniądze i godność? Jak wymaże pewien niesmak, że zostali ukarani tylko za to, że wykonywali swoje obowiązki zgodnie z regulaminem, poleceniem, itd.?

Jako Związek Zawodowy Pracowników Komunikacji Miejskiej stojący na straży nie tylko praw pracowniczych swoich związkowców, ale również broniący ich godności będziemy upominać się, aby w przypadku, gdy okaże się, że zaszło nieporozumienie, każdy z ukaranych dostał osobiste przeprosimy na piśmie od Głównego Inspektora.

A tym czasem, drogie koleżanki i koledzy – kierowcy z MZA, wykonujcie swoją pracę zgodnie z przepisami, zarządzeniami, poleceniami, a wszelkie uwagi, że znowu was karzą za uczciwą pracę zgłaszajcie do nas. My zajmiemy się resztą!