Najczęstsze wymówki pasażerów na gapę

NA OBCOKRAJOWCA

„Ja nie gawarju po polsku”, „I don’t speak polish” plus błędny wzrok i rozłożone ręce. – To popularny we Wrocławiu chwyt gapowiczów. Problem w tym, że nie działa. Nawet jeżeli ktoś jest obcokrajowcem, musi mieć bilet. Jeżeli kontroler nie jest w stanie porozumieć się pasażerem w jego języku, prosi współpasażerów o pomoc. A w razie czego pokazuje mu gestem, o co chodzi i prosi o dokument do wystawienia wezwania do zapłaty. Jeżeli delikwent nie jest w stanie wylegitymować się dokumentem, na miejsce jest wzywana policja.

NA GŁUCHONIEMEGO

Kontrolerzy są również uwrażliwieni na próby wyłgania się od mandatu za pomocą udawania głuchoniemego, które dość często się zdarzają. – Osoby, które faktycznie posiadają uprawniające do zniżki dokumenty potwierdzające niepełnosprawność zwykle bez problemów je okazują. Za to ci, którzy próbują tylko gestykulować, są z góry skazani na porażkę i koniec końców płacą mandat za jazdę bez biletu.

BO BĘDZIEMY MIELI DZIECKO

Ta wymówka poznańskich gapowiczów miałaby szansę na dość wysoką pozycję w kategorii „najlepiej przemyślane”. – Para, chłopak i dziewczyna, nie odbiła biletów, choć trzymali je w rękach. Tłumaczyli, że właśnie się dowiedzieli, że pani jest w ciąży i z tego wszystkiego zapomnieli skasować. Na dowód okazali nawet kontrolerowi książkę o tym, jak wychowywać dziecko.

NA DZIURĘ W SPODNIACH

Z kolei ten trik jednego z krakowskich gapowiczów mógłby wygrać w kategorii „najbardziej naiwne”. – Zdarzył nam się jeden pasażer, który poproszony o okazanie biletu wywrócił kieszeń i zaczął pokazywać dziurę. Na poważnie próbował przekonać kontrolera, że karta miejska po prostu wpadła do tej dziury i dlatego nie jest w stanie okazać biletu.

BO TUSZ W KASOWNIKU BYŁ ZA SŁABY

Po tym jak kontroler stwierdził, że okazany przez pasażera bilet już raz był skasowany, tylko że w czasie któregoś z wcześniejszych przejazdów, jeden z pasażerów zaczął tłumaczyć, że nie zauważył, iż bilet już raz był użyty, bo prawdopodobnie tusz w kasowniku był za słaby.

BO BABCIA ZADZWONIŁA

Dziwisz się dlaczego pasażerowie komunikacji miejskiej często prowadzą rozmowy telefoniczne na bardzo ważne tematy? Jednym z powodów może być próba zasłonienia się nimi przed ewentualną kontrolą biletów. – Nasi kontrolerzy często spotykają się z tłumaczeniem, że rozmowa telefoniczna uniemożliwiła pasażerowi skasowanie biletu.

Z SERII „ABSTRAKCYJNE”

– Mieliśmy pasażera, który posiadał bilet na jedną linię, ale jechał zupełnie inną linią. Gdy podczas kontroli nasz pracownik zwrócił mu uwagę, że niestety nie ma biletu na tę linię, pasażer oburzył się i stwierdzając, że przecież ma bilet na jedną linię. Upierał się, że przecież nie jest w stanie w tym samym momencie podróżować dwiema liniami. Do tej pory wspominamy, że to była jedna z bardziej abstrakcyjnych rozmów, jakie przytrafiły się naszym

Kontrolerom.

BO MÓJ ZEGAREK LEPIEJ CHODZI

Bilety minutowe upoważniają do jazdy przez określoną liczbę minut od czasu skasowania. Jeżeli ten czas zostanie przekroczony, należy skasować następny. – Kontrolerzy czasami spotykają pasażerów, którzy nie dopełniają tego obowiązku. Delikwenci często próbują się tłumaczyć, że zgodnie z ich zegarkami mieszczą się jeszcze w wyznaczonym czasie, tylko kontroler ma źle ustawiony zegarek.

NA TOREBKĘ

To jeden z częstszych trików stosowanych przez panie. – Kobiety przyłapane na jeździe na gapę lubią się tłumaczyć, że zmieniły torebkę i miesięczny zostawiły w tej starej, której wcześniej używały.

NA STAŁEGO KLIENTA

To z kolei trik nagminnie stosowany przez stałych użytkowników komunikacji miejskiej podróżujących na bilecie sieciowym. Po upływie ważności niektórzy z nich dochodzą do wniosku, że zanim wykupią nowy, co szkodzi przyoszczędzić i przez kilka dni prześliznąć się na gapę? – Tłumaczą kontrolerom: „byłem przekonany, że bilet jeszcze jest ważny”, „nie zauważyłem, że stracił już ważność”.

NA SZEFA

Mieliśmy pasażera, który swoje gapiostwo tłumaczył tym, że szef nie przelał mu wypłaty. Pasażerowi – wedle relacji kontrolera – tak bardzo zaprzątało to myśli, że zapomniał skasować biletu.

NA LITOŚĆ

– Kontrolerzy często spotykają się z ludźmi, którzy brak biletów próbują wyjaśniać swoim roztrzęsieniem spowodowanym nadzwyczajnymi wypadkami, które ich dotykają. Nasi pasażerowie właśnie spieszą się na ważny

egzamin, albo biegną na ratunek bardzo bliskiej osobie, która znalazła się w szpitalu.

NA POSZUKIWACZA

Przyłapani na jeździe bez biletu potrafią przez kilkanaście minut ostentacyjnie obmacywać wszystkie kieszenie i wyrzucać wszystko z toreb oraz teczek w poszukiwaniu biletu widma, którego koniec końców nie znajdują. Ale jest też typ wirtualnych poszukiwaczy. – Najczęściej są w mig rozpoznawalni przez kontrolerów. Stają tuż przy kasowniku, ściskając w ręku bilet, są zwarci i gotowi, by włożyć go do urządzenia. Gdy kontroler do nich podchodzi, zwykle słyszy „nie zdążyłem skasować, bo szukałem biletu”.

BO CHCIAŁAM ZAJĄĆ MIEJSCE

Pasażerowie mają obowiązek skasowania biletu „niezwłocznie” po wejściu do pojazdu. Od tych, którzy „nie zdążają” z tą czynnością, kontrolerzy często słyszą: „najpierw chciałam zająć sobie miejsce torbą”. – Kontrolerzy w mig wyłapują, czy to wymówka. Przed rozpoczęciem kontroli mają obowiązek upewnić się, czy wszyscy

pasażerowie, którzy chcieli skasować bilety lub kupić je w biletomacie, już to zrobili. Dopiero wtedy rozpoczynają kontrolę.

NA ODBIJANIE PIŁECZKI

– Niektórzy pasażerowie jadący na gapę w przypadku przyłapania mają tendencję do odbijania piłeczki i próbują doszukać się u kontrolerów nieprawidłowości. Dokładnie sprawdzają legitymację (czy to aby na pewno kontroler?), a nawet po wlepieniu mandatu ślą odwołania z argumentami typu: „kontroler był nieuprzejmy”.

GROSIKAMI W BILETOMAT

Kiedyś gapowicze masowo tłumaczyli się kontrolerom, że nie mogli kupić biletu w kiosku, bo sprzedawca nie miał drobnych i nie chciał wydać reszty. Teraz w niemal każdym pojeździe są biletomaty. W miastach gdzie maszyny przyjmują gotówkę słyszymy, że gapowicze masowo próbują wrzucać w nie grosiki (automaty takich monet nie przyjmują, ale co tam, skoro cała droga może upłynąć na bezskutecznym dokonywaniu opłaty). A tam gdzie automaty monet nie przyjmują i płacić można tylko kartą, kontrolerzy notorycznie słyszą: – Nie wiedziałem, że nie można płacić monetami, karty nie wziąłem.

NA KRZYWY BILET I ROZMAZANY TUSZ

Zdarzają się osoby, które okazują kontrolerom bilety krzywo skasowane, licząc, że dzięki uciętym cyferkom kontroler nie będzie w stanie stwierdzić, że jest to bilet stary. Inni próbują domowymi sposobami samodzielnie wycierać i przeprawiać numery pozostawiane przez kasownik w momencie kasowania biletu. Oczywiście wszelkie takie przypadki w mig zostają przez nas demaskowane i kończy się mandatem.

BO ŹLE WSIADŁEM

Zdarzają się gapowicze, którzy próbują się tłumaczyć, że nie skasowali biletu, bo zorientowali się, że wsiedli nie do tego autobusu, albo – choć numer się zgadza – to jadą w złą stronę. Mówią, że zanim się zorientowali, autobus ruszył, a oni za chwilę chcą wyjść.

NA DZIEŃ BEZ SAMOCHODU

– Zdarza się, że kontrolerzy słyszą od gapowiczów: „Byłem przekonany, że to dzisiaj jest ten dzień bez samochodu i w związku z tym nie trzeba kasować”

BO WŁODEK ZABRAŁ MÓJ BILET...

Dość często stosowany przez gapowiczów trik polega na próbie zwalenia winy na kumpla. – Jechaliśmy w kilka osób ze znajomymi i Włodek skasował nasze bilety i to on je trzymał, ale właśnie wysiadł.

AKCJA IMPROWIZACJA

– Zdarzają się nawet pasażerowie, którzy po podejściu kontrolera próbują udawać zawał serca, albo zasłabnięcie. Gdy kontrolerzy próbują wzywać pogotowie, najczęściej kończy się cudownym uzdrowieniem

MICHAŁ STANGRET na podstawie opowiadań kontrolerów z Poznania, Warszawy.