Czy leci z nami pilot?

Dawno, dawno temu, gdy autobus zjeżdżał z miasta i wjeżdżał na teren zajezdni Pan kierowca przekazywał stery „bolida” w ręce innego kierowcy nazywanego – pilotem, którego zadaniem było nie tylko przejście całego, tzw. ciągu technologicznego obsługi (OC), ale także ustawienie go na placu postojowym, w tym a nie w innym miejscu. Powyższa procedura powtarzała się w odwrotnej kolejności, gdy autobus wyjeżdżał na miasto. Pilot wyprowadzał pojazd z placu i przed bramą przekazywał kierowcy.

Bajka? Nie, to nie bajka, tak było jeszcze na początku lat 60-tych XX wieku. Jednak podmuch historii zmiótł z placu postojowego – kierowców pilotów. Podobno w imię postępu i ekonomii, bo taniej, szybciej, sprawniej, itd.

I o te ekonomie właśnie nam chodzi. Ekonomie z punktu widzenia kierowcy.

Bo czyż ekonomicznie uzasadnionym dla kierowcy staje się przychodzenie do pracy na godzinę przed wyjazdem, w której tylko 15 minut ma płacone, a 45 to już tylko jego „oddanie, przywiązanie, zrozumienie potrzeb firmy”? Żeby nie nazwać tego „czynem społecznym”.

Oczywiście nikt mu nie karze, nakazuje, to tylko jego dobra wola.

Jednak przy dzisiejszych realiach panujących na zajezdniach, gdzie place postojowe są wykorzystane w 120 procentach a nawet więcej, 15 minut na pobranie dokumentów wyjazdowych, odszukanie wozu i wyjazd to za mało. Niejednokrotnie, aby wyjechać jednym wozem, trzeba przestawić inny wóz albo dwa, czy trzy. To wszystko wymaga czasu – dodatkowego czasu. Pomińmy już takie drobnostki, jak utrudnione manewrowanie czy ograniczoną widoczność, zmienność pogody – śliskość nawierzchni, itd.

Doświadczony kierowca wychodząc do pracy to wszystko bierze pod uwagę i dlatego niejednokrotnie wychodzi wcześniej, by spokojniej wyjechać.

Ale nie znaczy to, aby można było tą jego „dobrą wolę” wykorzystywać, żeby stało się to standardem. Nie można udawać, że się tego nie widzi, że to normalka.

Jeśli stanie się to normalką, to tylko patrzeć, jak w ramach obowiązków „dorzuci się” zamiatanie pokładu, mycie okien przed wyjazdem. Wówczas będzie przychodził już nie godzinę wcześniej a dwie albo trzy. Czy wtedy „dorzuci” się mu do wypłaty płatne kolejne 15 minut?

Dlatego też pytamy, czy ekonomicznie uzasadnionym z punktu widzenia kierowcy nie jest odkurzenie powyższej bajki i powrócenie do zarzuconej praktyki – kierowców pilotów?

Odpowiedz brzmi jednoznacznie – jak najbardziej, tak.

Wiemy, że powrócenie do tego, co było nie jest łatwe i kosztowne, ekonomicznie nieuzasadnione dla firmy, ale trzeba coś z tym zrobić.

Ponad 100 lat temu niejaki Benjamin Franklin stwierdził odkrywczo: „czas to pieniądz”. Czas jest pewnym towarem, za który trzeba zapłacić. Im mniej go tym jest coraz droższy.

Spełnianie dobrych uczynków, w imię celów wyższych, dobra zbiorowości niestety też jest okupione czasem.

Może warto by było przeliczyć, co taniej wyniesie – zatrudnić kierowców pilotów i oddać kierowcom owe 45 minut, czy też zapłacić kierowcom za owe 45 minut.

My już przerachowaliśmy i znamy odpowiedz, – ale nie powiemy.