Szkiełkiem patrząc

Nie od dziś wiadomo, że patrząc przez tzw. szkiełko nie tylko lepiej widać, ale i więcej, żeby nie powiedzieć, że bezpieczniej dla patrzącego i ogółu jego. Szczególnie, gdy jest odpowiedzialny jako kierujący pojazdem wożącym ludzi. Ważkość tego zagadnienia znana była już dyrekcji pierwszych konnych tramwajów, które dostarczały, co prawda tylko długoletnim stangretom – przepraszamy – operatorom tramwajów bezpłatne szkła czy nawet okulary.

Zachowano ten przywilej, nieco rozszerzając go na niemal wszystkich pracowników także w tramwajach elektrycznych. Po I wojnie światowej bezpłatne szkła, bez oprawek przysługiwały nawet rodzinom tramwajarzy, w przypadku gdy były potrzebne po przebytej chorobie celem dopełnienia kuracji. W 1932 roku dyrekcja tramwajów podpisała ze związkami zawodowymi umowę zbiorową, w której gwarantowała w rozdziale: Organizacja Pomocy Lekarskiej w Tramwajach i Autobusach m. st. Warszawy, część I – Świadczenia, Dział IV. Dostarczanie środków służących do przywrócenia zdrowia.

Paragraf 19 mówił: Szkła (okulary) otrzymują pracownicy, którzy przy przyjęciu na służbę mieli wzrok normalny, a osłabienie wzroku nastąpiło wskutek wieku lub pracy.

W razie uszkodzenia szkieł przy pracy, nowe szkła mogą być wydane jedynie za zezwoleniem Dyrekcji.

Uwaga ! Jeden i ten sam numer szkieł wydaje się raz na dwa lata.

Jak widać z powyższego zapisu szkła przysługiwały wszystkim pracownikom bez rozróżniania czy pracuje w ruchu czy w biurze. Były czymś normalnym, choć mówiono wówczas, że okulary zaliczane są do tzw. protez służących przywróceniu zdolności zarobkowej.

Po II wojnie światowej rozszerzono pojęcie szkła także na… okulary przeciwsłoneczne. Do dziś w TW i MZA pracują kierujący pojazdami, którzy o tym pamiętają.

Dzisiaj to już tylko wspomnienie, które z czasem zapewne urośnie do miana legend o dawnej Warszawie, a szkoda, bo przecież problem szkieł istnieje nadal i co najgorsze potęguje się. Nowoczesna technika audiowizualna robi niesamowite spustoszenie dla wzroku, mimo, iż jest podobno coraz mniej szkodliwa (ekrany LED, itd.). Wszechobecne monitory komputerowe atakują wzrok nie tylko osobom pracującym przy komputerze, ale również przebywającym przy nich i korzystających z ekranu z przerwami. W tym przypadku kierujący pojazdami. Współczesne kabiny prowadzących są przepełnione migającymi ekranami, a z każdym rokiem różnego rodzaju monitorków przybywa. Prowadzący z wiekiem także tracą wzrok nie tylko od monitorków, ale i od ruchu ulicznego, który atakuje wzrok światłami samochodów, neonów, przesuwających się obrazów.

Jednak, nie wiedzieć czemu, szkła (częściowa dopłata tylko do szkieł bez oprawki) przysługują tylko osobom pracującym przy komputerze, prowadzącym już nie. Czyżby ustawodawca tych zapisów pogorszył sobie wzrok tylko przy komputerze? Nie był na tyle dalekowzroczny i nie przewidywał, że prowadzący pojazdy także będą kiedyś pracować przy monitorach? Może nie miał odpowiednich szkieł, aby daleko patrzeć.

Skoro nie był taki dalekowzroczny, to może czas to zmienić, poprawić, niekoniecznie czekając na stosowne zapisy ustawowe.

Stąd nasze pytanie – czy istnieje możliwość doposażenia prowadzących pojazdy w szkła?

Wiemy, że w obecnej sytuacji prawnej nie ma takiej możliwości, ale czy nie można potraktować prowadzących jako pracujących z monitorami?

Zrobić jakieś badania, odpowiednio umotywować, itd. i dołączyć ich do grupy „uprzywilejowanych”. Wiemy, że nawet taki myk musi znaleźć swój zapis w stosownym dokumencie w postaci Regulaminu a najlepiej w Układzie zbiorowym, w którym to jest miejsce na różnego rodzaju tzw. świadczenia dodatkowe. Jednak Układ to jak na razie pieśń przyszłości, choć musi powstać, bo nie ma innej opcji. Regulamin mógłby to wprowadzić szybciej, ale…

Tak czy inaczej coś z tym tematem trzeba zrobić, zacząć rozmowy, badania, szukać wyjścia. Zasygnalizować problem i nie pozostawiać kwestii – że sam się rozwiąże.

Patrząc na historię szkieł w warszawskiej komunikacji aż trudno uwierzyć, że w czasach gdzie nikt nie myślał o monitorach przywiązywano o wiele większą uwagę do ochrony wzroku niż dzisiaj. Dzisiaj jak prowadzący chce okulary uważa się że ma jakieś fanaberie i w głowie mu się przewraca. Nikt nie pomyśli, że dając mu szkła zwiększa się bezpieczeństwo pasażerów.

A może pójść na całość i dopisać jeszcze przeciwsłoneczne?