OPZZ pyta rząd PiS i prezydenta Dudę o obniżenie wieku emerytalnego.

OPZZ wystosował do list otwarty, w którym pyta rządzących o obiecane w kampaniach wyborczych obniżenie wieku emerytalnego. Związkowcy domagają się realizacji tego postulatu w formie najbardziej korzystnej dla pracowników.

Obniżenie wieku emerytalnego to jedna z obietnic wyborczych Prawa i Sprawiedliwości, która miała być zrealizowana w ciągu pierwszych 100 dni rządu. Minęło ponad 200 dni, a ustawy wciąż nie ma. Do mediów i społeczeństwa docierają sprzeczne informacje w tej sprawie. Najbardziej bulwersującą wiadomość znajdujemy w załączniku nr 1 do założeń projektu budżetu państwa na rok 2017. W dokumencie rząd sugeruje połączenie wieku emerytalnego 60/65 z minimalnym stażem pracy ubezpieczonego w wysokości 35/40 lat. Rząd stwierdza ponadto, że wprowadzenie tych dwóch kryteriów wyszłoby naprzeciw zobowiązaniom podjętym przez Pana Prezydenta jeszcze w okresie przed objęciem urzędu.
Czy rząd w porozumieniu z prezydentem chce uzupełniać deficyt budżetowy kosztem emerytów, pozbawiając ich uprawnień emerytalnych?
Dlatego publicznie zadajemy pytania do Premier Beaty Szydło i Prezydenta Andrzeja Dudy. – czytamy w liście podpisanym przez kierownictwo OPZZ. Przewodniczący OPZZ Jan Guz odniósł się do treści listu na antenie radia TOK FM. Podkreślił, że jeśli rząd przygotuje przepisy wiążące wiek emerytalny ze stażem pracy, prawo do wcześniejszego przejścia na emeryturę stracić może 1/3 pracowników.

Co prawda OPZZ nie otrzymał bezpośredniej odpowiedzi od pytanych, ale kilka dni później prasa doniosła: Leszek Kostrzewski, Piotr Mączyński – Gazeta Wyborcza – 21 czerwca 2016

PiS wycofuje się z obiecanego w kampanii wyborczej obniżenia wieku emerytalnego i stawia dodatkowe warunki

Ministerstwo Finansów zorientowało się, że nie stać nas na obniżenie wieku emerytalnego do 60 (kobiety) i 65 (mężczyźni) lat. Sugeruje więc wprowadzenie dodatkowego warunku: odejdziesz wcześniej z pracy, jeśli dodatkowo udowodnisz 35 lub 40 lat stażu.

Zapowiedź krótszej pracy i tym samym wyrzucenia do kosza reformy poprzedniego rządu o stopniowym wydłużaniu wieku emerytalnego do 67 lat było jedną z głównych obietnic, która pozwoliła partii Jarosława Kaczyńskiego wygrać wybory.

To, co było jednak sukcesem w kampanii, teraz jest dla PiS-u przekleństwem. Bo na spełnienie obietnicy potrzeba pieniędzy.

W niedawno wysłanym do Brukseli wieloletnim planie finansowym rząd policzył, że obniżka wieku emerytalnego kosztowałaby państwo 8,6 mld zł w 2017 r., 10,2 mld zł w 2018 r. i 11,9 mld zł w 2019 r.

Takich pieniędzy nie ma w kasie państwa. Już tegoroczny budżet ma rekordowo wysoki deficyt sięgający 54,7 mld zł. A w przyszłym roku dodatkowo trzeba będzie wydać 23 mld zł na program 500 plus.

Ministerstwo Finansów w załączniku nr 1 do założeń projektu budżetu państwa na rok 2017 proponuje więc nowe rozwiązanie.

Trzeba udowodnić staż

Na czym ma polegać? Na wcześniejszą emeryturę po ukończeniu 60 (kobiety) i 65 lat (mężczyźni), owszem, będzie można przejść, ale trzeba będzie dodatkowo udowodnić odpowiednio długi staż pracy. W przypadku kobiet miałby on wynosić 35 lat, a mężczyzn – 40 lat. Ktoś, kto takiego stażu nie udowodni, będzie musiał pracować dłużej.

Resort podkreśla, że takie rozwiązanie „wyszłoby naprzeciw zobowiązaniom podjętym przez Pana Prezydenta Andrzeja Dudę jeszcze w okresie przed objęciem urzędu”.

Nie do końca jest to jednak prawdą. W czasie kampanii wyborczej, prezydent Andrzej Duda (podobnie jak cały PiS) obiecał powrót do dawnego wieku emerytalnego 60 i 65 lat bez żadnych dodatkowych kryteriów.

Taki też projekt prezydent przesłał do parlamentu (9 grudnia odbyło się jego pierwsze czytanie i od tamtego czasu zapadła nad nim cisza). O wyjaśnienie swojego stanowiska poprosiliśmy Ministerstwo Finansów. – Proszę pytać ministerstwo rodziny i pracy. Oni są w sprawie wieku emerytalnego resortem wiodącym – usłyszeliśmy.

Do godz. 15.30 odpowiedzi z ministerstwa pracy nie dostaliśmy.

Związkowcy: złamana obietnica. Pracodawcy zadowoleni

Związkowcy z OPZZ mówią wprost, że PiS złamał obietnicę wyborczą – Sugerowane podniesienie minimalnego stażu emerytalnego do 35 i 40 lat idzie dokładnie w odwrotnym kierunku niż zobowiązania pana prezydenta – mówi Bogdan Grzybowski, dyrektor wydziału polityki społecznej OPZZ i dodaje, że gdyby propozycje ministerstwa weszły w życie, niewiele Polek i Polaków mogłoby z nich skorzystać.

Pomysł resortu finansów podoba się z kolei pracodawcom. – Nie stać nas na wysyłanie ludzi na emeryturę z bardzo krótkim stażem pracy. Dla gospodarki zawsze jest lepiej, gdy jak najwięcej osób pracuje – mówi Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.

Pracodawcom podoba się też uzasadnienie decyzji Ministerstwa Finansów. Resort tłumaczy, że gdyby wprowadzić dla osób ubiegających się o wcześniejszą emeryturę zaostrzone kryteria stażowe, to pojawią się oszczędności, które będzie można przeznaczyć na podwyżki dla urzędników. – Zawsze lepiej dawać więcej pieniędzy za wykonywaną pracę, niż przeznaczać je na świadczenia dla osób, które z pracy rezygnują – mówi Mordasewicz.