Złe czasy dla palaczy

Niektórzy mówią, że za sanacji, przed wojną to były słodkie czasy. Z ekranu śpiewał Bodo. Dymsza zdobywał nagrody w kwiatowych corsach samochodowych, a eleganckie panie spijały kawę w Ziemiańskiej i to właściwie było wszystko, bo reszta już nie była taka piękna. A na pewno nie dla nałogowych palaczy.

„Papierosy robione ręcznie

Nowe rozporządzenie pana ministra skarbu o handlu wyrobami tytoniowymi nie tylko osłabiło pokup na tytonie monopolowe i gilzy, ale stało się powodem wszczęcia licznych dochodzeń przeciwko pewnej kategorii palaczy.

Władze skarbowe zatrzymały kilku osobników, trudniących się wyrobem papierosów i rozprzedawaniem ich odbiorcom prywatnym, co – jak wiadomo – jest karalne. Zatrzymanym sprzedawcom odebrano ich notesy i wszczęto szereg dochodzeń przeciwko zapisanym tam odbiorcom, którym, w myśl nowego rozporządzenia, grozi, za palenie w ten sposób zrobionych papierosów, kara aresztu i wysoka grzywna. Między osobami oskarżonymi o to przekroczenie jest kilku wybitnych przedstawicieli sądownictwa, adwokatury, ziemiaństwa, wobec czego ewentualne procesy sądowe oczekiwane są ze szczególnym zainteresowaniem.

Według obowiązujących obecnie przepisów tylko najbliższa rodzina (żona, syn, córka) mogą bezkarnie sporządzać papierosy dla swego wespół z nią zamieszkałego najbliższego krewnego (męża, ojca). Jeśli trudni się tym służący dla swego pana – obaj podlegają karze.

Podobno nowe przepisy, jako hamujące, poniekąd sprzedaż i spożycie tytoniów monopolu państwowego wywołują głosy krytyczne w samym monopolu i znajdują wielu przeciwników nawet wśród kół zbliżonych do rządu.”

Kurier Warszawski nr 343 z 14 grudnia 1934 roku.

W uzupełnieniu tej informacji podamy, że odbyło się kilka procesów, a na ławie oskarżonych zasiedli między innymi ziemianie z tytułami hrabiowskimi i ich służący. Był również pewien komendant policji i jego posterunkowy. Jednak smaczkiem w tym procederze było posądzenie o palenie tak zrobionych papierosów również jednego, bardzo wysoko, niemal najwyżej postawionego, dostojnika wojskowego, któremu skręty robił adiutant w stopniu pułkownika. Podobno dopiero jego stukniecie nogą zelżyło kary.

Także drodzy palacze dopiero teraz mamy dobrze. No, może nie wszędzie, ale już nikt nas nie zamknie za fajurkę.