Rower pod parasolem?

Dzień coraz dłuższy i coraz cieplejszy i wszystko wskazuje, że za chwilę za oknami „wybuchnie” wiosna, a wraz z nią, niczym mantra, powrócą tematy dyżurne. Jednym z nich jest przewóz rowerów pojazdami komunikacji miejskiej. Trzeba przyznać, że ostatnimi czasy sporo w tym temacie zrobiono „in plus”. Były kampanie ulotkowe, specjalne spoty na monitorach umieszczonych w pojazdach, trochę, ale nie za dużo, do kampanii „in plus” włączyły się miejskie i lokalne gazety. Sporo zrobiono, ale nie znaczy, że sprawa jest załatwiona, gdyż chyba jeszcze więcej jest do zrobienia. A trzeba to zrobić, aby potem ze spokojem sumienia usiąść i podziwiać wykonaną pracę. Naszym skromnym zdaniem jedną z pilniejszych spraw do załatwienia w temacie jest tzw. prawne zawieszenie pojęcia – rower. Mówiąc bardziej oględnie, – kiedy rower jest pojazdem, a kiedy może stać się bagażem.

W myśl ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz ustawy o kierujących pojazdami” (Dziennik Ustaw 92, pozycja 530 z 2011 r.) możemy dowiedzieć się, że: rower – to pojazd o szerokości nieprzekraczającej 0,9 m poruszany siłą mięśni osoby jadącej tym pojazdem. Jest to pojazd drogowy, który może korzystać z dróg, jeśli spełnia wymagania techniczne dopuszczające pojazdy do ruchu. Pomińmy fakt, że kierujący rowerem powinien legitymować się wiedzą i znajomością Prawa o ruchu drogowym, a skoncentrujmy się na samym pojeździe.

Otóż, skoro jest to pojazd drogowy przeznaczony do poruszania się po drogach, to jest tzw. uczestnikiem ruchu niemal na takich samych prawach jak pojazdy silnikowe. Niemal, gdyż jest w niektórych przypadkach bardziej uprzywilejowanym od pojazdów silnikowych, bo może poruszać się także po przeznaczonych specjalnie dla niego i tylko dla niego, drogach „ścieżkach rowerowych”. Innym uprzywilejowaniem jest art. 33, p. 5 ust. 3, (Ustawa prawo o ruchu drogowym) który mówi: – „Korzystanie z chodnika lub drogi dla pieszych przez kierującego rowerem jest dozwolone wyjątkowo, gdy: warunki pogodowe zagrażają bezpieczeństwu rowerzysty na jezdni (śnieg, silny wiatr, ulewa, gołoledź, gęsta mgła).

Jednak w myśl zapisów ust. 6, musi: Kierujący rowerem, korzystając z chodnika lub drogi dla pieszych, jest obowiązany jechać powoli, zachować szczególną ostrożność i ustępować miejsca pieszym.

Jak zatem widać z powyższego, ustawodawcy starali się i nadal starają się wyraźnie i jednoznacznie zakwalifikować rower, jako pojazd. Starali się również „doprecyzować” warunki jego poruszania się po jezdni, chodnikach, itd. Pozwolili „wyjątkowo” należy podkreślić „wyjątkowo” na poruszanie się po chodnikach tylko podczas złej pogody. I o tą „wyjątkowość” po części nam chodzi.

Trudno wymagać od twórców „Przepisów porządkowych obowiązujących w lokalnym transporcie zbiorowym organizowanym przez m. st. Warszawę”, aby dokładnie rozpisywali się, kiedy rower z pojazdu staje się bagażem, bo po pierwsze, mało, kto czyta regulaminy i przepisy porządkowe, a po drugie przepis jest przepisem i nie miejsce w nich na uzasadnienia, zasadności, celowości przepisów, ale pewne „doprecyzowanie” winno się w nich znaleźć. Ot, takie niewielkie, że pasażer może przewozić, jako bagaż rower w „wyjątkowych” sytuacjach (zła pogoda, itd.).

Może i, że jest to przywilej, który nie może być nadużywany, szczególnie w godzinach szczytu i pociąga za sobą pewne obowiązki, które musi spełnić rowerzysta. Nie pobrudzić pasażerów, nie uszkodzić ich ciała i że to on odpowiada za swój „bagaż”, bo jest przewożony nie tylko za darmo, ale i warunkowo. W tym miejscu warto by było pomyśleć także nad „doprecyzowaniem” pojęcia bagaż. Odpowiedzialności za niego, itd.

Co prawda w zeszłym roku przez kilka tygodni poruszano ten temat w prasie i na monitorach wewnątrz pojazdowych, ale temat nadal jest zbyt mało znany rowerzystom. Co ciekawe, bardziej przepisy o przewozie rowerów znają pasażerowie nieprzewożący rowerów jak sami rowerzyści. Dlatego też kampanię należy powtórzyć nie tylko raz jeszcze, ale powtarzać ją przynajmniej przez lat 10, a w każdym roku robić coraz głośniejszą i coraz bardziej docierającą do odbiorców, nawet poprzez działania podprogowe (bez udziału świadomości). Ze swojej strony, uprzejmie prosimy, aby rozważyć możliwość wprowadzenia w tegorocznej kampanii wprowadzenia nowego piktogramu, który z czasem powinien być na stałe nie tylko przy drzwiach wejściowych do autobusu, tramwaju, ale także na przystankach. Piktogramu ukazującego „rower pod parasolem”. W dwóch wersjach – przystankowej i pojazdowej. Z czego ta pierwsza zawierałaby tzw. kod QR, bardzo popularny i z chęcią czytany przez posiadaczy telefonów komórkowych, w którym byłaby zawarta prosta, krótka informacja, kiedy rower staje się bagażem i kiedy można go przewieźć, jako tzw. „wyciąg informacyjny” z rozbudowanym komentarzem i wyjaśnieniami z przepisów porządkowych.

A dlaczego pod parasolem? Otóż, parasol kojarzy się na ogół ze złą pogodą. Wskazanie rowerzyście, że autobus, czy tramwaj jest swego rodzaju „parasolem” dla roweru w przypadku złej pogody,  powininno mu uświadomić, kiedy może z nich skorzystać. W innym przypadku nie powinien wsiadać z rowerem, no chyba, że będzie piktogram wskazujący, że autobus czy tramwaj przewozi rowery, czyli bez „parasola”.

Zapewne wielu zapyta i po co takie coś, koszty, problemy? Otóż zgadza się, są pewne koszty, ale o wiele, wiele mniejsze niż odpowiadanie na skargi, zaangażowanie wielu w odpowiadanie na nie, często niezasadne, walka ze stresem, niepotrzebne awantury z obu stron, itd.

A my czekamy na opinie motorniczych i kierowców, które z chęcią dołożymy, jako element świadczący, że nie jest to zły pomysł i należałoby go wdrożyć w codzienność nauczania obu stron.

A tak przy okazji, to biorąc powyższe pod uwagę apelujemy do Zarządów MZA Sp. z o.o. i TW Sp. z o.o. o wprowadzenie przepisów szczegółowo określających, kto będzie odpowiadał za wypadek spowodowany przez rower przewożony w autobusie czy tramwaju.

Prezydium ZZPKM