Nowe logo – nowa firma?

Pod koniec września br. ZTM przedstawił propozycję nowego logo i zmiany nazwy z Zarządu Transportu Miejskiego na Warszawski Transport Publiczny.

W pierwszej chwili chciałoby się odnieść wrażenie, że oto jesteśmy świadkami dziejowej zmiany. Coś ma być lepsze, doskonalsze i bardziej uniwersalne na miarę XXI wieku. Pomińmy fakt zmiany nazwy instytucji nadzorującej warszawski transport publiczny, bo w myśl ustawy o ptz organizatorem nie jest i spójrzmy na nowe logo, nad którym można usłyszeć tylko „ochy” i „achy” zachwytu.

Może nasze spojrzenie będzie nieco krytyczne, za co przepraszamy, ale póki jeszcze nie pojawiło się wszędzie, to jest czas by dorzucić swoje „trzy niefachowe grosze”, które może nic nie dadzą, ale zawsze są jakimś głosem w sprawie.

Twórcy i jurorzy oceniający zgłoszone na konkurs prace z nowym logo zapewne próbowali m. in. znaleźć powiązanie pomiędzy historią a współczesnością warszawskiej komunikacji. Udane powiązanie tych dwóch elementów niewątpliwie potwierdziłoby pewnego rodzaju kontynuację historii warszawskiej komunikacji, która liczy sobie ponad 130 lat. A jej początki sięgają 1881 roku, kiedy to po raz pierwszy na burtach ówczesnych wagonów tramwajów konnych ukazał się herb Warszawy mający podkreślić, że są to tylko i wyłącznie warszawskie tramwaje. Niestety, nijak nie można się w nowym logo dopatrzeć takiego powiązania z tradycją poza kolejnym stylizowaniem warszawskiej syrenki mającej podkreślić powiązanie komunikacji z miastem. Choć tak naprawdę autorzy raczej pracowali nad nowym krojem litery „t” niż nad stylizacją syrenki i wydawać by się mogło, że w poszukiwaniach, być może przypadkowo trafili na loga warszawskiego oddziału NOT przy Czackiego czy Muzeum Warszawy, które są jakoś podobne, mimo, że inne. Być może jest to czepianie się, ale pomimo wszystko patrząc na syrenkę w logo ZTM odnosi się wrażenie, że już tak stylizowaną syrenkę z litery „t” gdzieś się widziało.

Również pewnym nierozerwalnym z warszawskim transportem od ponad 130 lat było tzw. „uskrzydlone” koło tramwajowe, które było pewnym zapożyczeniem od kolejowego uskrzydlonego koła. Niemal do 1908 roku oba, kolejowe i tramwajowe „uskrzydlone” koła właściwie poza drobnymi detalami niczym się nie różniły. Dopiero, gdy wprowadzono tramwaje elektryczne do tramwajowego koła dodano tzw. piorunki, które miały symbolizować – energię elektryczną. A nad nim, po raz pierwszy umieszczono niestylizowany herb Warszawy. Całość stała się na blisko 110 lat, używanym do dzisiaj symbolem warszawskiej komunikacji tramwajowej. Logiem świadczącym o ciągłości historycznej firmy i rozpoznawalnym, jako znak dobrej, wypróbowanej jakości. Być może porównywalnym np. do logo Mercedesa, Fiata.

Niestety, przez 25 lat istnienia ZTM jest to już trzecia i prawdopodobnie nie ostatnia, modyfikacja a raczej zmiana znaku firmowego, który mimo, że pomysłodawcy nowego logo nie stwierdzają jednoznacznie być może zastąpi także loga przewoźników.

Szczerze mówiąc nowe logo jest nieładne i nieskładne z historią warszawskiej komunikacji. Właściwie wymaga nowego projektu, w którym można by było zawrzeć nie tylko historię i dzień dzisiejszy, ale także, kto i jakie składniki tworzą ten jeden wspólny system transportowy. Podobnie jak w londyńskim logo komunikacji publicznej, gdzie w poprzecznej belce jest miejsce na napisanie nazwy poszczególnego operatora. Nasi twórcy chcieli stworzyć być może podobne do londyńskiego znaku – logo, ale im jakoś nie wyszło. Być może gdyby zadali sobie trud prześledzenia drogi jak ono powstawało, jakim modyfikacjom ulegało po drodze, to wyszłoby być może nawet coś lepszego od londyńskiego. A tak wyszło, to, co wyszło – bez komentarza.