Fajkowy „aromat”

Znają go i cenią ponad wszystko namiętni smakosze tytoniu papierosowego, a szczególnie miły i wonny jest np. … w toalecie. Czyż może być coś przyjemniejszego jak jeden, długi mach, gdy nikt nie przeszkadza, nie zagląda i można się skupić na…

Wielu ze smakoszy nazywanych przez przeciwników puszczania dymków – palaczami, doskonale wie, że jedna łyżeczka nikotyny zabija konia. Wielu z nich odpowiada: – i dlatego konie nie palą a oni nie konie, więc palą.

Jednak nie chodzi o samo palenie, a o „woń” palenia pozostającą w toalecie. Jest ona specyficzna i dość trudna do usunięcia nawet specyfikami używanymi w super nowoczesnych Toy-toykach, które jednoznacznie jeszcze przez ponad godzinę informują wszystkich wokoło, że delikwent korzystał z przybytku na miarę XXI wieku. Ba, a jak jeszcze korzystał z owego domku po „małym machu smakosza” to już wszystko o nim wiadomo. Wielu odsuwa się od nich, dając do zrozumienia, że zapach lawendy o świcie to to raczej nie jest. Dotkliwie to odczuwają kobiety, które dbają o różnego rodzaju wonie wokół siebie. Warto to mieć na uwadze, jakby co.

Niestety, ta „woń” wielu przeszkadza, żeby nie powiedzieć drażni. Nie chcą być rozpoznawalni nie tylko jako użytkownicy przybytków, ale i jako palacze. Szczególnie jako palacze i dlatego też za naszym pośrednictwem zwracają się z uprzejmą prośbą o niepalenie papierosów w budkach z serduszkiem.

Jak już to przed budką. Dla palaczy będzie zdrowiej, a niepalącym pozwoli wyeliminować z okrycia wierzchniego jeden z przykrych zapachów.

A skoro już mówimy o paleniu papierosów, to przypomnijmy – niedopuszczalnym jest palenie papierosów w kabinie kierowcy, motorniczego. Wiedzą o tym wszyscy prowadzący pojazdy i co najważniejsze większość przestrzega zakazu. Ale jak jest większość, to niestety jest i mniejszość, która… pali, powiedzmy sporadycznie, bo nie wierzymy, że notorycznie. Jednak i ta mniejszość jest coraz mniejsza i mimo wszystko stara się powstrzymać od palenia. Cześć im i chwała. Ale co z tego, jak budowaną z trudem dobrą reputację psuje im kto inny. Ktoś, kto pali papierosy w przestrzeni pasażerskiej. Nie naszym zadaniem jest wskazywanie: kto i kiedy i z jakiego powodu, a jest ich wiele. Choćby brak czasu na zrobienie choć krótkiej przerwy na puszczenie ulubionego dymka, czy zmęczenie, przepracowanie, które osłabia prawidłową percepcję otoczenia czy miejsca.

Inną sprawą jest brak miejsc wydzielonych, a jeśli już są, to znacznie oddalone, powodujące tym samym niechęć do przestrzegania przepisów.

Jak widać z powyższego problem jest złożony i wymaga nie tylko dogłębnego poznania różnych uwarunkowań, postaw społecznych, itd., ale również konkretnych rozwiązań, z których wiele trzeba przetestować, sprawdzić ich przydatność. Nie wystarczy stwierdzić krótko – nie wolno palić – i mieć problem z czapki. Ale czy ktoś podejdzie do tematu ze znawstwem materii? Najlepiej, jakby owym znawcą został… palacz, miłośnik dymu papierosowego potrafiący zrozumieć niepalących i palących i znalazł konkretne rozwiązanie zadowalające obie strony. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Są dosłownie za płotem TW, tylko trzeba je dostrzec.