Kiedy wreszcie będą rządzić nami fachowcy?

Po perturbacjach, przepychankach mamy nowy rząd, a w nim samych „fachowców”. Rzec można wybitnych specjalistów, obcykanych ze swoimi specjalnościami, jak nikt inny. Począwszy od najważniejszego, tego na samej górze, aż po dyrektorów departamentów różnorakich ministerstw, głównych inspektoratów, urzędów i biur, biureczek.

Żadni zmian, zapowiedzi lepszego jutra wsłuchujemy się w ich wypowiedzi, deklaracje i co słyszymy?

W expose premiera – zapowiadającego działania rządu na najbliższe 4 lata, znienacka, pojawiła się propozycja dotycząca buspasów. Morawiecki zapowiedział wprowadzenie możliwości korzystania z buspasów przez samochody, jeśli będą w nich minimum cztery osoby. – Buspas spełnia swoją rolę, gdy jest używany, a nie, gdy jest pusty – rzucił w stronę sali.[1]

Zaiste, uwaga dość celna, ale czy przemyślana przed jej ogłoszeniem? Chyba nie do końca, podobnie jak wcześniejsza propozycja wpuszczenia na buspasy samochodów elektrycznych. O tym pomyśle pisaliśmy na łamach „Rozdroży” kilka miesięcy temu, podważając jego zasadność, że jest raczej jednym z tych wyciągniętych, jak przysłowiowy „królik z kapelusza”. Dla raczej ubawu gawiedzi, niż mających dać konkretne, wymierne efekty. Teraz mamy kolejnego „królika z kapelusza”, który nie jest w stanie nawet się obronić przed szkolnymi argumentami, a co dopiero akademickimi czy prawdziwych fachowców. Weźmy choćby pod uwagę kilka elementów, które są dzisiaj nie wykonalne. Np. jak sprawdzić czy w godzinach szczytu, czyli miedzy 7.00 a 10.00 rano jedzie w samochodzie osobowym 4 osoby a nie 3 czy dwie? Zwolennicy powiedzą – ustawić kamery, to żaden problem. One policzą. No tak – policzą i przekażą dane do centrali, która to będzie musiała wyselekcjonować wszystkie samochody osobowe, które w tych godzinach korzystały z buspasa. Nie wystarczy widok z jednej kamery, a przynajmniej z dwóch, aby wyeliminować przypadkowy wjazd na buspas celem np. uniknięcia wypadku, czy ominięcia przez samochód osobowy. Widok z przynajmniej dwóch kamer potwierdza, że kierujący świadomie wjechał na buspas, by z niego skorzystać. Ok, wiemy, że kierujący wjechał świadomie. Teraz musimy policzyć pasażerów. Znowu z przynajmniej dwóch kamer, by wyeliminować obronę kierującego, że akurat w tej kamerze były trzy osoby a w tamtej cztery, bo po drodze zabrał czwartego lub odwrotnie. I czy ma zapłacić mandat za przejechanie 1 czy 4 km po buspasie z trzema czy dwoma osobami. A jak mandat to odwołania, czyli sprawa się wydłuża i ściągalność kary odwleka się w czasie. Inne istotne pytanie, czy mamy taką ilość komputerów, kamer i przed wszystkim fachowców, którzy ręcznie porównają, wklepią w komputer i wystawia mandat? Z tego, jakie dzisiaj kłopoty ma Inspekcja Transportu Drogowego (ITD) z wszelkiemu rodzaju odczytami z kamer, możemy być pewni, że nie mamy tylu fachowców, bo kamery zawsze możemy dokupić.

No i teraz, niech się rozniesie po mieście, a na pewno rozniesie się lotem błyskawicy, informacja, że ITD. nie daje sobie rady z monitoringiem buspasów. Co będzie? Oczywiście na buspasy wjadą nie tylko pojazdy z czterema osobami, ale i dwoma. Byleby siedziały obok siebie. Kamera zobaczy dwie, a że nie było czterech. Broniący się, zawsze może powiedzieć, że spały i miały głowy wtulone w przednie siedzenia. On nie musi tego udowadniać, że tak nie było. To musi udowodnić ITD, że było 2 a nie 4 osoby. A to tylko jeden z problemów, który trzeba rozwiązać, zanim wyda się pieniądze na kamery, programy, systemy i zatrudnienie kolejnej armii fachowców z zakresy umiejętności czytanie monitoringu. A nie jest to z pozoru zwykłe oglądanie telewizji. Monitoring trzeba umieć oglądać i co najważniejsze umieć selekcjonować, analizować. Coś w po dobie do czytania ze zrozumieniem. Czytać każdy potrafi, ale czy każdy wie, o czym czyta?

A co ze sprawą spowolnienia ruchu autobusów na buspasach, która w pierwszym rzędzie „zawali” rozkłady jazdy. Opóźnienia staną się normalnością. Kto zapłaci za kary ZTM-owi czy spóźnionym pasażerom?

A co sprawą niedostosowania się samochodów osobowych do tempa jazdy na buspasach, które mogą spowalniać i stawać gdzie się im podoba? Autobus ich nie ominie, tylko będzie musiał czekać, aż „towarzystwo” opuści auto.

Pytań jest o wiele więcej, tylko, kto na nie odpowie i czy aby na pewno na wszystkie, zanim wprowadzi kolejnego „babolca” do i tak już chorych przepisów ruchu drogowego.

Miejmy nadzieję, że jednak ktoś coś przemyśli, choć naszym zdaniem pewnie będzie inaczej.

Rozwiązania wspierające carpooling, czyli wzajemne podwożenie się do pracy, są stosowane w wielu miejscach na świecie. Zwykle polegają właśnie na przywilejach dla aut, którymi podróżuje większa liczba pasażerów (minimum trzech). Dzięki temu zmniejsza się liczbę aut na ulicach. Warto wiedzieć, że tam gdzie funkcjonuje carpooling jest również zasada wzajemnego nie oszukiwania się. Złapany na oszustwie dość szybko jest eliminowany przez innych użytkowników nie tylko donosem do policji, ale także duża ilością fotek. Kary są finansowo dokuczliwe. A u nas? Przecież cały naród brzydzi się donosicielstwem. No chyba, że się jest sygnalistą, to, co innego.

W Warszawie średnio jednym samochodem podróżuje ok. 1,4 osoby.

  1. Portal internetowy – Transport publiczny z 20 listopada 2019 roku, art. „Morawiecki w expose: Wprowadzimy pierwszeństwo pieszych przed przejściem”.