Z koszyczka głupich pomysłów

Oj, oj – dawno do niego zaglądaliśmy, a swego czasu „wypadło” z niego kilka pomysłów, które ktoś podchwycił, zrealizował i dumnie obwieścił światu, że to dzieło jego intelektu. A niech tam, niech będzie jego, dla nas najważniejsze, że ktoś coś zrobił i nie skończył tylko na gadaniu i wszechobecnej krytyce.

Dzisiaj z koszyczka wypadł pewien pomysł, aby wzorem sympatyków komunikacji miejskiej z amerykańskiego Pittsburgha zorganizować w Warszawie – „Dzień wdzięczności pasażerów dla pracowników komunikacji miejskiej”, tj. głównie prowadzących pojazdy – kierowców, motorniczych.

Na czym polega ów amerykański dzień wdzięczności? W USA ma on już kilkunastoletnią tradycję i co roku wzorem Pittsburgha organizują je kolejne amerykańskie miasta. Najczęściej jest to jeden z dni marca, gdy na przystankach tramwajowych, autobusowych pojawiają się miłośnicy i sympatycy komunikacji miejskiej z plikami kart pocztowych rozdając je pasażerom oczekującym na przyjazd pojazdu. Na jednej stronie kart jest na ogół śmieszny, sympatyczny rysunek z napisem – dziękuję pasażer, a druga strona jest przeznaczona na podpis pasażera czy kilka miłych słów pod kątem prowadzącego pojazd. Pasażer wysiadając na swym docelowym przystanku daje kierowcy swoją kartę. Najczęściej z uśmiechem.

Prowadzącemu robi się miło i w ogóle jest miło – prawda. A że następnego dnia, znowu jest scysja i różnica interesów, to już co innego, ale choć tego jednego dnia w roku jest miło.

A w naszej kochanej, stołecznej komunikacji nie ma jak na razie, choć tego jednego dnia w roku. Są tylko te pełne heroizmu, walki i udawadniania czyja racja jest ważniejsza, jeśli nie najważniejsza. Nie mówiąc, że zapewne wielu pasażerów owe kartki wykorzystałoby raczej na napisanie kolejnych kilku słów pełnych złośliwości a nie ciepłych słów.

Wiadomo, że z roku na rok owa „walka” przybiera na sile i staje się coraz gorsza, żeby nie powiedzieć, że za chwile będzie nie do opanowania bez ostrych środków represji dla obu stron. Jak na razie to cześć tych „środków represyjnych” odczuwa tylko jedna strona – prowadzący pojazdy, gdy w którymś momencie puszczą mu nerwy, bo pasażer ma zawsze racje.

Dlatego też może warto by było, choć na jeden dzień, zrobić zawieszenie broni i spojrzeć na siebie nieco cieplejszym wzrokiem. Być może za kilka czy kilkanaście lat z jednego dnia zrobi się już pięć albo dziesięć dni w roku?

Ktoś musi zrobić pierwszy krok.

A na koniec warto zacytować słowa Molly Nichols, która w 2015 roku była jedną z głównych pomysłodawców i inicjatorek cyklicznej już imprezy: „Bycie kierowcą autobusu to naprawdę wymagająca praca, szczególnie w Pittsburghu ze względu na naszą lokalizację i pogodę. Chcemy zwrócić uwagę pasażerów na pracowników utrzymania ruchu, gdyż ich praca jest naprawdę kluczowa dla rozwoju i codziennego funkcjonowania całego naszego regionu i systemu komunikacyjnego, a pracownicy są kręgosłupem tego systemu.

Kierowcy są bardzo dumni ze swojej pracy i jest to dla nich dobra okazja, aby otrzymać podziękowania od osób, które są z nimi w ich autobusie. Wiem, że w każdej pracy uzyskanie pewnej afirmacji i wdzięczności może naprawdę poprawić moralność ludzi i uczynić z niej miłą społeczność dla wszystkich”.

A więc drodzy miłośnicy, a przy okazji pracownicy nadzorujący – czas do pracy.