Drogi prąd

Być może wielu naszych czytelników powie, co nas obchodzą energetycy i ich problemy. Jednak warto się wczytać w poniższe stanowisko związku zawodowego energetyków, gdyż z jego zapisów wynika, że czekają nas poważne problemy z prądem elektrycznym, który jakby nie patrzeć w coraz większym stopniu staje się podstawowym paliwem miejskiej komunikacji (elektryczne tramwaje, autobusy, itd.)

Od jego ceny zależeć będą nie tylko koszty funkcjonowania warszawskiej komunikacji, ceny biletów, ale także – nie ukrywajmy – nasze zarobki, ludzi tramwajów i autobusów.

Stanowisko Zrzeszenia Związków Zawodowych Energetyków w sprawie Polityki Energetycznej Państwa do 2040 r.

Zmiany w energetyce powoli stają się faktem. Przez pięć lat dawano nabierać się propagandzie, że w polskiej energetyce jest cudownie a władza wyłącznie dba o to, by energetykom rosły pensje. Rzeczywistość jest odmienna – podwyżki zjada inflacja i związany z nią wzrost cen towarów i usług, gdyż dzięki polityce NBP polski złoty powoli wraca do stanu z 1989 r.

Wprowadzane przez Rząd zmiany „wywracają” energetykę do góry nogami. Jest to pokłosie „zawiązywania klubu wzajemnej adoracji” przez część braci związkowej układającej się z politykami, roztaczając nad nimi parasol ochronny – dosłownie i w przenośni, zamiast twardego pilnowania interesów pracowników.

Właśnie wszedł w życie dokument wytyczający Politykę Energetyczną Państwa do roku 2040 (PEP 2040). Zakłada ona, m.in.:

1. Odejście od węgla w miastach do 2030 r., a na wsiach do 2040 r. Udział węgla w energetyce ma do 2030 r. spaść do 56% i ma spadać dalej. Jeden z załączników zakłada że w latach 2015-2030 wydobycie węgla w Polsce spadnie o połowę. Skutki są oczywiste i w PEP 2040 także przewidziane. Po 2030 r. ma dojść do zamykania elektrowni węglowych. Oznacza to, że cała branża polskiej energetyki podlegać będzie znacznym ograniczeniom, a nawet wygaszaniu. Co stanie się zatem z tysiącami miejsc pracy? Co stanie się ze społecznością lokalną?

2. Oszacowano, że zaprojektowana w PEP 2040 transformacja energetyczna Polski, wymagać będzie ogromnych nakładów inwestycyjnych, których skala może osiągnąć w latach 2021–2040 ok. 1 600 mld PLN. W całym sektorze paliwowo-energetycznym koszty mogą wynieść ok. 867–890 mld PLN, zaś w sektorach poza energetycznych (przemysł, gospodarstwa domowe, usługi, transport i rolnictwo) kwota może sięgnąć ok. 745 mld PLN.. Kto poniesie te koszty?

Z pewnością od przemysłu energetycznego będzie oczekiwany wkład własny (zwłaszcza w przypadku projektów unijnych), na który środki będą musiały pochodzić z działalności spółek. Naturalna będzie zatem presja na wyniki finansowe naszych pracodawców. Oznacza to najczęściej koniczność „poprawy produktywności” co wiąże się zazwyczaj z ograniczeniem wzrostu płac. Obniżanie wynagrodzenia odbywać się będzie poprzez obniżanie wartości polskiej waluty. Problem w tym, że wzrost cen i inflacja uczyni wynagrodzenia bezwartościowymi. Wynegocjowanie świetnych, rekordowych środków w Unii Europejskiej „odtrąbiono” w TVP jako sukces Polski. W rzeczywistości czeka nas inflacja bez waloryzacji (wzrost cen towarów i usług) oraz spadek realnych zarobków.

3. Przejście na OZE w zestawieniu z rosnącą produkcją rozproszoną sprawi zapewne, że zmaleje produkcja energii i jej przesył w dużych, centralnych elektrowniach. Docelowo energia ma pochodzić ze źródeł odnawialnych, zaś inne źródła mają pełnić funkcję stabilizującą tzn. będą włączane w okresach istotnego wzrostu poboru mocy lub spadku podaży mocy z OZE. W efekcie mogą powstawać specyficzne miejsca pracy w elektrowniach, które będą uruchamiane tylko okresowo, albo wręcz sezonowo – na zimę. Już teraz Rząd przygotował odpowiednio kodeks pracy do takich rozwiązań – równoważny system czasu pracy w 12 miesięcznym okresie rozliczeniowym. W takim systemie polski energetyk pracować będzie przez pół roku po 12 godzin dzienne (podnoszenie efektywności pracy – spełnione) i przez kolejne pół roku będzie „odpoczywał” na postojowym.

Właśnie do wprowadzenia takich zmian Rząd potrzebował 16 miesięcy zawieszenia dialogu społecznego. Przysłowiowe „mleko już się rozlało”. Obawiamy się, nie bezpodstawnie, że obecne przebudzenie się niektórych central związkowych, wspólne pisma i stanowiska nie cofną już straconego czasu, a odpowiedzialni za ten stan rzeczy oprócz „części węgla kamiennego”, pozostałych traktują jak powietrze.

Zrzeszenie Związków Zawodowych Energetyków